poniedziałek, 13 sierpnia 2018

3. Możesz być moją koleżanką na noc.


-Puść mnie! - zapiszczałam, bijąc bruneta po plecach.
-A co się mówi? - zaśmiał się i szedł ze mną dalej.
-Proszeeeeeeee – błagałam go, ale on nadal kierował się w stronę jeziora.
-A buziak w policzek? - stanął na chwilę w miejscu i spojrzał na mnie, szczerząc się jak głupi.
-Chyba cię pojebało – prychnęłam mu prosto w twarz.
-Sama tego chciałaś – wzruszył ramionami i podszedł do jeziora.
-Dobra, dobra! Żartowałam – przytuliłam się do niego, tak, że gdyby nawet mnie puścił, ja stabilnie się go trzymałam – Ale najpierw mnie postaw! - zażądałam.
-Nie, bo mnie oszukasz – pokiwał przecząco głową.
-Mi nie ufasz? - odsunęłam lekko głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Yhhhh... No dobra – odłożył mnie, a ja zadziornie się uśmiechnęłam, po czym obróciłam się i ruszyłam sprintem.

Na moje szczęście, kiedy byłam młodsza, dużo biegałam i startowałam w różnych wyścigach, przez co teraz mam bardzo dobrą kondycję i biegam co jakiś czas. Chłopak nie potrafił mnie dogonić, a kiedy już dobiegł do mnie, ja bezpiecznie siedziałam na kolanach Ross'a i zajadałam się arbuzem.

-Jak... ty – brał głębokie wdechy, przez długi bieg – Tak...
-Ćwiczyło się – wzruszyłam ramionami i podałam mu swój kubek z wodą.
-Dzięki – wydyszał i jednym zręcznym ruchem wypił wszystko.
-Nikt ją nigdy nie dogoni – powiedział Louis, trącąc mnie ramieniem, a ja zachichotałam.
-Biegałaś? Czy nadal biegasz?
-Przestała – odpowiedział za mnie Ross.
-Potrafię używać słów – szturchnęłam go, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
-Jak to?! Przecież wczoraj jeszcze robiłaś do pieluchy! Jak te dzieci szybko rosną – Ross poczochrał mi włosy, a reszta wybuchła śmiechem.
-Ha. Ha. Ha. Nie jesteś zabawny – zirytowana wstałam i podeszłam do huśtawki, którą razem z chłopakami zrobiliśmy rok temu na wakacjach.

Huśtałam się w spokoju, ale jak zwykle ten kretyn musiał przyjść i się na mnie gapić. Nie zwracałam na to za bardzo uwagi, ale po kilki minutach zaczęło mnie to denerwować. No, bo ileż można?!

-Czego? - warknęłam, spowalniając.
-Nie mogę popatrzeć na koleżankę? - zapytał, unosząc ręce w geście poddania się.
-To już jesteśmy koleżankami? - spojrzałam na niego.
-No.. ten – zarumienił się lekko, ale po chwili na jego twarzy znowu zamajaczył ten bezczelny uśmieszek – Możesz być moją koleżanką na noc.
-Ku*as – prychnęłam, wstając i odchodząc, pokazując mu na odchodne środkowy palec.
-Ale twój, kochanie! - krzyknął jeszcze za mną.

Skierowałam się do reszty, bo powoli zaczęło się ściemniać, a noce niestety nie należały w tym tygodniu do najcieplejszych, a nie chcę ostatnich tygodni wakacji spędzić w łóżku. Szłam powolnym tempem, co jakiś czas zatrzymując się i odwracając, aby upewnić się czy nie idzie za mną Andy. Wyglądał na miłego, ale po kilku minutach wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Nic dobrego nie wróży. Ale nie będę uciekać. Należę do upartych dziewczyn, które zawsze chcą pokonać przeszkodę, która stanie na ich drodze. A na mojej drodze stanął ten pie*rzony, a na dodatek uroczy, niebieskooki brunet.

Jess, tylko się nie zakochuj, pamiętaj. A ty serce – słuchaj zdrowego rozsądku.

-Ej! Blondi!
-Czego grubasie? - zaśmiałam się z Louis'a, który od pewnego czasu zaczął nazywać mnie blondi.
-Przytyłem tylko kilogram! Co ty z tym masz?! - szturchnął mnie, a ja zwalniając, spojrzałam na niego.
-O jeden za dużo, skarbie – pokazałam mu język, po czym wskoczyłam szatynowi na barana.
-Zabawne, kicia – prychnął i ruszył przed siebie.
-Gdzie Ross? - przytuliłam się do swojego przyjaciela, lekko muskając jego usta wskazującym palcem.
-Poszedł odprowadzić Andy'iego do domu.
-A nasze deskorolki? - odwróciłam się, przypominając o sprzęcie, na którym przyjechaliśmy.
-Cholera – mruknął i postawił mnie na ziemi – Zadzwonisz do Ross'a?
-Jeśli muszę – przewróciłam oczami, wyciągając telefon i wybierając numer przyjaciela.


-------------------------------------------------------------
Nienawidzę sprzątać. A tym bardziej w taką pogodę. Jest tak mega gorąco! A u was? Mam ochotę leżeć tylko w basenie i spać. 
Ogólnie to czytałam, że szatyn to chłopak z brązowymi włosami, a brunet to chłopak z czarnymi włosami. Szok, czyż nie? Piszę wam o tym, aby nie było komentarzy typu: " Chyba się pomyliłaś z kolorami!", itd. 
Do następnego!
Zapraszam też na wattpad'a: link

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

14. Nic o mnie nie wiesz.

-Siema! - usłyszeliśmy dosyć znajomy głos oraz donośne kroki. -Zapraszałeś kogoś? - spojrzałam podejrzliwie na Ross'a, który już wc...