-Puść mnie! - zapiszczałam, bijąc
bruneta po plecach.
-A co się mówi? - zaśmiał się i
szedł ze mną dalej.
-Proszeeeeeeee – błagałam go, ale
on nadal kierował się w stronę jeziora.
-A buziak w policzek? - stanął na
chwilę w miejscu i spojrzał na mnie, szczerząc się jak głupi.
-Chyba cię pojebało – prychnęłam
mu prosto w twarz.
-Sama tego chciałaś – wzruszył
ramionami i podszedł do jeziora.
-Dobra, dobra! Żartowałam –
przytuliłam się do niego, tak, że gdyby nawet mnie puścił, ja
stabilnie się go trzymałam – Ale najpierw mnie postaw! -
zażądałam.
-Nie, bo mnie oszukasz – pokiwał
przecząco głową.
-Mi nie ufasz? - odsunęłam lekko
głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Yhhhh... No dobra – odłożył mnie,
a ja zadziornie się uśmiechnęłam, po czym obróciłam się i
ruszyłam sprintem.
Na moje szczęście, kiedy byłam
młodsza, dużo biegałam i startowałam w różnych wyścigach,
przez co teraz mam bardzo dobrą kondycję i biegam co jakiś czas.
Chłopak nie potrafił mnie dogonić, a kiedy już dobiegł do mnie,
ja bezpiecznie siedziałam na kolanach Ross'a i zajadałam się
arbuzem.
-Jak... ty – brał głębokie wdechy,
przez długi bieg – Tak...
-Ćwiczyło się – wzruszyłam
ramionami i podałam mu swój kubek z wodą.
-Dzięki – wydyszał i jednym
zręcznym ruchem wypił wszystko.
-Nikt ją nigdy nie dogoni –
powiedział Louis, trącąc mnie ramieniem, a ja zachichotałam.
-Biegałaś? Czy nadal biegasz?
-Przestała – odpowiedział za mnie
Ross.
-Potrafię używać słów –
szturchnęłam go, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
-Jak to?! Przecież wczoraj jeszcze
robiłaś do pieluchy! Jak te dzieci szybko rosną – Ross
poczochrał mi włosy, a reszta wybuchła śmiechem.
-Ha. Ha. Ha. Nie jesteś zabawny –
zirytowana wstałam i podeszłam do huśtawki, którą razem z
chłopakami zrobiliśmy rok temu na wakacjach.
Huśtałam się w spokoju, ale jak
zwykle ten kretyn musiał przyjść i się na mnie gapić. Nie
zwracałam na to za bardzo uwagi, ale po kilki minutach zaczęło
mnie to denerwować. No, bo ileż można?!
-Czego? - warknęłam, spowalniając.
-Nie mogę popatrzeć na koleżankę? -
zapytał, unosząc ręce w geście poddania się.
-To już jesteśmy koleżankami? -
spojrzałam na niego.
-No.. ten – zarumienił się lekko,
ale po chwili na jego twarzy znowu zamajaczył ten bezczelny
uśmieszek – Możesz być moją koleżanką na noc.
-Ku*as – prychnęłam, wstając i
odchodząc, pokazując mu na odchodne środkowy palec.
-Ale twój, kochanie! - krzyknął
jeszcze za mną.
Skierowałam się do reszty, bo powoli
zaczęło się ściemniać, a noce niestety nie należały w tym
tygodniu do najcieplejszych, a nie chcę ostatnich tygodni wakacji
spędzić w łóżku. Szłam powolnym tempem, co jakiś czas
zatrzymując się i odwracając, aby upewnić się czy nie idzie za
mną Andy. Wyglądał na miłego, ale po kilku minutach wiedziałam,
że będą z nim kłopoty. Nic dobrego nie wróży. Ale nie będę
uciekać. Należę do upartych dziewczyn, które zawsze chcą pokonać
przeszkodę, która stanie na ich drodze. A na mojej drodze stanął
ten pie*rzony, a na dodatek uroczy, niebieskooki brunet.
Jess, tylko się nie zakochuj,
pamiętaj. A ty serce – słuchaj zdrowego rozsądku.
-Ej! Blondi!
-Czego grubasie? - zaśmiałam się z
Louis'a, który od pewnego czasu zaczął nazywać mnie blondi.
-Przytyłem tylko kilogram! Co ty z tym
masz?! - szturchnął mnie, a ja zwalniając, spojrzałam na niego.
-O jeden za dużo, skarbie –
pokazałam mu język, po czym wskoczyłam szatynowi na barana.
-Zabawne, kicia – prychnął i ruszył
przed siebie.
-Gdzie Ross? - przytuliłam się do
swojego przyjaciela, lekko muskając jego usta wskazującym palcem.
-Poszedł odprowadzić Andy'iego do
domu.
-A nasze deskorolki? - odwróciłam
się, przypominając o sprzęcie, na którym przyjechaliśmy.
-Cholera – mruknął i postawił mnie
na ziemi – Zadzwonisz do Ross'a?
-Jeśli muszę – przewróciłam
oczami, wyciągając telefon i wybierając numer przyjaciela.
-------------------------------------------------------------
Nienawidzę sprzątać. A tym bardziej w taką pogodę. Jest tak mega gorąco! A u was? Mam ochotę leżeć tylko w basenie i spać.
Ogólnie to czytałam, że szatyn to chłopak z brązowymi włosami, a brunet to chłopak z czarnymi włosami. Szok, czyż nie? Piszę wam o tym, aby nie było komentarzy typu: " Chyba się pomyliłaś z kolorami!", itd.
Do następnego!
Zapraszam też na wattpad'a: link
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz