poniedziałek, 6 sierpnia 2018

1. Tęskniłem.


-Ross! - pisnęłam i rzuciłam się na przyjaciela.

Znany na całym świecie Ross Lynch jest moim najlepszym przyjacielem od najmłodszych lat. Ale nie myślcie sobie, że między nami coś jest. Jesteśmy najlepszym dowodem na to, że przyjaźń damsko-męska naprawdę istnieje. Chociaż nie raz mamy siebie po dziurki w nosie, mega się kochamy i zawsze wspieramy.

Ross przez ostatnie 9 miesięcy był w trasie. Jak każdy z was pewnie wie, jest członkiem zespołu R5. Oczywiście resztę zespołu też znam, ale to z Ross'em mam najlepszy kontakt.
Strasznie się za nim stęskniłam. Zapomniałam nawet jak wygląda, chociaż zawsze, gdy się budzę, mój wzrok momentalnie przekierowuje się na ramkę z naszym wspólnym zdjęciem. Fajnie jest mieć takiego przyjaciela, który wesprze, doradzi, a czasami uderzy słowami, abyś zszedł na ziemię. Ross nie pierwszy raz wyciągał mnie z kłopotów, jakimi byli chłopcy. I nieźle od niego potem obrywałam, ale nie jestem na niego za to zła. Martwi się, a to słodkie (chociaż nie myślcie, że cokolwiek nas bliższego niż przyjaźń łączy).

No, a więc... Ross niezbyt się zmienił. No dobra, zapuścił troszkę włosy, ale tak, to dalej mój stary Ross. Stary, upierdliwy, debilny Ross.

-Tęskniłem – usłyszałam cichy szept obok mojego ucha, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.
-Nawet nie wiesz jak ja tęskniłam – spojrzałam mu głęboko w oczy, aby następnie uderzyć go w czoło.

To taki jakby nasz rytuał. Stukamy się po głowie, czasami nawet nie wiem po co i za co, ale zawsze nas to rozbawia.
Tak i tym razem się stało. Oboje parsknęliśmy niepohamowanym śmiechem, a do tego wszystkiego, chłopak rzucił mnie na kanapę i zaczął gilgotać. Wiłam się we wszystkie strony, kopałam chłopaka, odpychałam, ale wszystko szło na nic. Ross jak zwykle był niepokonany i niepowstrzymany. Nie myślał nawet o tym, że ktoś może być w salonie. Ach, ten mój blondynek.

-Przestań – wykrztusiłam między napadami śmiechu, a następnie znów kopnęłam chłopaka.

Na moje szczęście, a jego nieszczęście, oberwał w samo czułe miejsce. Chłopak zwinął się w kłębek, a ja chwilę się mu przyglądałam, po czym znowu musiałam zacząć się śmiać. Tym razem zawtórował mi Louis. Śmialiśmy się jak opętani, nie zważając na nic, co się działo wokół.

-Bardzo śmieszne – mruknął, lekko wkurzony, Ross.
-Wiesz, że za każdym razem to się tak kończy – wyszczerzyłam się w jego stronę, a chłopak poczochrał mi włosy, a następnie się zaśmiał.
-Ej! - pisnęłam, szybko poprawiając włosy, a kątem oka zauważyłam kogoś za drzwiami.
-Ross? - spojrzałam na chłopaka, a palcem wskazałam na drzwi– Przyprowadziłeś kogoś?
-Ach... Tak – odpowiedział uradowany Ross – Supportowaliśmy go. Andy, wchodź – wskazał na chłopaka, który zaczął wchodzić do środka.

-------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział dodany, więc najgorsze już za mną. Mam nadzieję, że zaciekawicie się tą historią oraz będziecie się udzielać i podawać swoje wersje, co może się w życiu Jul dziać. Pamiętajcie, wy również możecie przyczynić się do tej historii. 

Czytasz --> Komentujesz --> Motywujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

14. Nic o mnie nie wiesz.

-Siema! - usłyszeliśmy dosyć znajomy głos oraz donośne kroki. -Zapraszałeś kogoś? - spojrzałam podejrzliwie na Ross'a, który już wc...