-Gdzie do cholery rzuciłeś tą głupią
deskorolkę? - wydarłam się, zirytowana pół godzinnym szukaniem.
-Szczerze to sam nie wiem – mruknął
szatyn, drapiąc się w kark, lekko zmieszany.
-Dobra – wzięłam głęboki wdech,
aby się troszkę uspokoić – Przypomnij sobie, gdzie chodziłeś
jeszcze z deskorolką.
-Poszedłem się załatwić, więc
zostawiłem ją... Jestem głupi – pokiwałam głową, nie
dowierzając jak chłopak sięga do dziupli w drzewie i wyciąga
deskorolkę.
-Ja wiedziałam, że jesteś głupi.
Ale, żeby aż tak? - zachichotałam, biorąc do ręki swoją
deskorolkę.
-Jedziemy czy idziemy? - zadał pytanie
Louis, spoglądając na mnie lekko zmieszany.
-Jedźmy, zimno mi już – pocierałam
dłońmi moje ramiona, aby lekko się rozgrzać, lecz niestety zbyt
wiele mi to nie dało.
-Poczekaj – usłyszałam spokojny
głos przyjaciela, a po chwili już stałam, ubrana w jego bluzę.
-Dziękuję – lekko się zarumieniłam
i przytuliłam do chłopaka.
-Może się przejdźmy, pooglądajmy
zachód słońca – zaproponował Lou.
-Czy to randka? - spojrzałam na niego,
a kiedy zobaczyłam lekkie rumieńce na policzkach niebieskookiego,
zachichotałam i pokiwałam twierdząco głową – Czemu nie?
-To chodź – złapał moją dłoń,
splatając nasze palce w jedność.
Nigdy mi to nie przeszkadzało,
przyjaźnię się z Louis'em od 10 lat, więc to żadna nowość. Ale
dzisiaj jednak coś sprawiło, że ten gest był inny niż zawsze. Po
mojej skórze popłynął lekki dreszczyk, którego nigdy wcześniej
nie zaznałam przy niebieskookim. Spokojnym krokiem szliśmy przed
siebie, co chwilę spoglądając na zachodzące słońce i lekko się
uśmiechając. Co jakiś czas, czułam na sobie wzrok bruneta, który
mnie peszył, ale nie dałam tego po sobie poznać. Ludzie w szkole
mają mnie za pomocną dziewczyną, ale jeśli ktoś mnie zdenerwuje
to nie ma życia w szkole. To ja jestem ta dowodząca. Przewodnicząca
szkoły musi sobie podporządkować ludzi, żeby robili to, o co ich
proszę. Nikt się jeszcze mi nie przeciwstawił, a to pewnie przez
moich przyjaciół. Jako jedyna z klasy zaprzyjaźniłam się z
starszymi od siebie chłopakami, którzy nie mieli reputacji
grzecznych. Ostatnia klasa. Matura. Przede mną dużo pracy. Czasami
myślę, czy nie zrobić to co reszta. Rzucić szkołę i rozpocząć
karierę muzyczną. Popatrzcie gdzie oni teraz stoją! Jedni z
najlepszych.
-O czym myślisz? - zagadał Lou.
-O szkole – mruknęłam, wtulając
się w przyjaciela.
-Masz jeszcze 3 tygodnie do rozpoczęcia
roku szkolnego.
-No wiem, wiem. Ale ostatnia klasa.
Klasa maturalna. Trochę się stresuję – wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem co to za stres – prychnął
szatyn.
-Może dlatego, że nigdy w niej nie
byłeś – uśmiechnęłam się szczerze.
-Jaa? Jak to?
-Jesteś za głupi na ostatnią klasę
– pokazałam mu język, a chłopak pokiwał z niedowierzeniem
głową.
-Moja najlepsza przyjaciółka mnie
obraża.
-I to nie pierwszy raz!
-Cicho siedź, blondi – poczochrał
ponownie moje włosy, czego wręcz nienawidziłam.
-Skończ – zapiszczałam
zdenerwowana.
-Ale z czym? - uśmiechnął się,
ukazując szereg swoich białych zębów.
-Dzieciak – mruknęłam,
zastanawiając się jakim cudem, ja tyle lat z nim wytrzymałam.
-Co powiedziałaś? - stanął w
miejscu, puszczając moją dłoń – Wyzywasz starszego od
dzieciaka? To ty tutaj jesteś dzieciakiem!
-No tak, ty jesteś staruch –
pokazałam mu język – I do tego głupi.
-Jak ja cię dorwę – spojrzał na
mnie „spod byka” i ruszył na mnie, biegnąc.
-Co ty...? - wystraszona, zaczęłam
uciekać.
-I tak cię dogonię! - krzyknął za
mną.
-Jasne, jasne – odwracając się do
niego przodem, dalej biegłam.
Niestety, na moje nieszczęście,
potknęłam się o kamień i wywróciłam się. Chłopak wskoczył na
mnie i z triumfalnym uśmiechem, spoglądał mi prosto w oczy.
-Mówiłem – podał mi dłoń,
pomagając wstać.
-To się nie liczy – prychnęłam,
otrzepując się z trawy.
-Liczy, liczy – pocałował mnie w
policzek, a następnie wziął na ręce.
-Odbija ci – stwierdziłam,
uśmiechając się do niebieskookiego.
-Chodźmy opić moje zwycięstwo! -
wykrzyknął i ruszył w kierunku mojego domu.
-Pić to ja mogę zawsze –
zachichotałam i przytuliłam się do szatyna.
----------------------------------------------------
Romantycznie, czyż nie? Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział tak bardzo jak mi. Ale w następnych będę musiała troszkę zrównoważyć tą słodkość. Aż mdli! Do następnego!
Czytasz --> Komentujesz --> Motywujesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz