Nie pamiętam
nawet kiedy zasnęłam, wtulona w ramiona bruneta, który przez cały
czas siedział przy mnie. Kiedy się obudziłam chłopak nucił pod
nosem piosenkę, więc nie przerywając mu, lekko podciągnęłam
kołdrę i usiadłam, przytulając się do Andy'ego. Wystraszony,
obrócił głowę, spoglądając na mnie.
-Śpiewaj dalej –
uśmiechnęłam się lekko, kładąc głowę na jego ramieniu.
-Wyspana? -
zapytał.
-Śpiewaj –
przewróciłam oczami, gryząc wargę.
-Yhh – mruknął,
poprawił się i zaczął nucić -
„All
my life I played it right
Turned
my back on my dreams
And
what I believed in
Yeah,
while I take a stand
I
won't walk away
I'm
gonna find a way
Let
go of all of these feelings
Save me”
-Mmm –
rozmarzyłam się – Cudowne.
-Dziękuję –
lekko się zaśmiał, po czym odwrócił się.
-To ja dziękuję
– uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę, bacznie mu się
przyglądając.
-Za co? - chłopak
był wyraźnie zdziwiony moimi słowami.
-Za to, że mnie
broniłeś przed Louis'em. Lou dobrze wie, że to dla mnie bardzo
drażliwy temat, a jednak miał czelność o tym wspomnieć przy
tobie – wywróciłam oczami.
-Wiem, że to nie
moja sprawa, ale.. - widać było, że jest wyraźnie zmieszany – O
co chodziło z tym porwaniem?
-Długa
historia...
-Mamy czas.
-Nie opowiem ci
jej. To nie twój interes – prychnęłam, wstałam i udałam się
do łazienki, aby poprawić swój makijaż.
Wyglądałam
potwornie. Włosy odstawały we wszystkie strony, a z makijażu nic
nie zostało. Z wyjątkiem smóg po tuszu. Z szafki wyciągnęłam
waciki i krem do demakijażu, i ostrożnie zabrałam się za
wycieranie twarzy. Kiedy już byłam całkowicie bez makijażu,
obmyłam twarz wodą i otarłam się ręcznikiem.
-Andy –
krzyknęłam.
-Co?
-Idziemy na
pizze?
-Pewnie –
uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyciągnęłam z
drugiej szafki kosmetyczkę.
Na początku
nałożyłam cienie na powieki. Stwierdziłam, że mój dzisiejszy
makijaż będzie mocny, więc postawiłam na brązowe cienie, czarną
i grubą kreskę oraz sztuczne rzęsy. Następnie zabrałam się za
fluid, potem puder, mocne konturowanie, róż, rozjaśniacz. Na
koniec zostawiłam brwi, które pomalowałam dzisiaj dosyć lekko i
postawiłam na czerwoną, matową szminkę. Włosy rozpuściłam,
rozczesałam i musiałam użyć na koniec prostownicę, aby
wyprostować włosy, które lekko się pokręciły. Kiedy wyglądałam
już bardzo, ale to bardzo dobrze, zadowolona ze swojego arcydzieła
na twarzy, wyszłam i udałam się do salonu, skąd dobiegały jakieś
śmiechy.
-Whoooooa –
usłyszałam za sobą znajomy głos, a po chwili czyjejś ręce
znalazły się na mojej talii.
-Czego Ross? -
wywróciłam oczami, odwracając się do przyjaciel przodem.
-Kiedy ty stałaś
się taka piękna? - westchnął, przytulając się do mnie.
-Zawsze byłam –
wyszczerzyłam się, na co chłopak cicho zachichotał.
-Ach, no tak –
spoglądał na mnie, nad czymś rozmyślając – Idziesz gdzieś?
-Chciałam iść
z Andym do pizzerii, ale jeśli wszyscy się tutaj zebraliście to
mogę zamówić pizze do domu. Możemy też pooglądać jakieś
filmy, a wieczorkiem skoczyć do jakiegoś klubu i zabawić się z
naszym nowym koleżką. Niech wie, jak ludzie stąd potrafią się
dobrze bawić. Oczywiście ty nie pijesz – zadecydowałam za
blondyna, który otworzył buzię, ale po chwili pokiwał twierdząco
głową.
Dobrze wiedział,
że jak ja coś postanowiłam to tak musi być. Dużo osób mówi, że
jestem uparta po ojcu, ale nie pamiętam go. Odszedł od mojej mamy,
kiedy miałam 4 latka. Od tego czasu kontakt z nim się urwał. A raczej to ja zerwałam z nim kontakt. Jedyne co chcę od niego to pieniądze. A
moja mama? Szkoda gadać... Zaczęła pić, po kilku miesiącach
przerodziło się to w uzależnienie. Prosiłam wielokrotnie, aby
poszła na terapie, ale ona miała mnie gdzieś. Kiedy zaczęłam
pracować w pobliskiej kawiarence, aby zarobić na jakieś lepsze
ubrania, matka podbierała mi moje oszczędności i wszystko
przepijała. Jakieś 2 lata temu, kiedy wróciłam z szkoły zastałam
matkę w tym samym fotelu, w którym zawsze siedziała. Tym razem
było w niej coś dziwnego. Coś czego nie spotykałam nigdy
wcześniej. Zamiast butelki piwa, moja mama trzymała w dłoni
szklankę soku. Dla upewnienia się, podeszłam do kobiety i
powąchałam trunek, który nie śmierdział alkoholem. Niestety, dla
mnie było już za późno. Rodzice... ba... Matka miała mnie
gdzieś, przez tyle lat, więc kiedy w lutym skończyłam 18 lat,
wyprowadził się do własnego mieszkania. Ojciec żyje, bo płaci
alimenty, a matka... Nie wiem, nasze ścieżki się rozeszły. Jestem
pełnoletnia, mogę robić co zechce, nieprawdaż?
-Debilu, postaw
mnie – krzyknęłam, kiedy Ross uniósł mnie, a ja oplotłam nogi
w jego pasie.
-Za buziaka –
wyszczerzył się.
-Ja to cię mogę
tylko kopnąć w ten tłusty zad – zaśmiałam się dźwięcznie, a
po chwili dobiegł mnie głos szatyna.
-Juliet –
zaczął niepewnie niebieskooki – Możemy porozmawiać?
-Kto wpuścił
tego pojebusa?! - wydarłam się na całe mieszkanie.
-Wszedł siłą –
odpowiedział Andy, znajdując się w mgnieniu oka, obok mnie.
-Możemy
porozmawiać? - powtórzył swoje pytanie Louis.
-Tak, pewnie –
przewróciłam oczami, a Ross odłożył mnie na podłogę –
Zostawicie nas samych?
-Tak – mruknął
niepewnie Andy.
-Zamówię pizze
w tym czasie – Ross zabrał z blatu telefon i udał się z szatynem
do salonu.
-Czego chcesz? -
warknęłam, a następnie wskoczyłam na blat i usiadłam.
-Przeprosić –
westchnął szatyn, podchodząc do mnie – Nie powinienem tak
reagować, ale poniosło mnie. Ten debil bezczelnie się na ciebie
gapił, a ty nic sobie z tego nie robiłaś. Wiesz jak się
poczułem?! Wiesz?!
-Po pierwsze się
na mnie nie drzyj – warknęłam – A po drugie nie jesteśmy
razem, więc mogę robić co mi się żywnie podoba.
-Ja wiem, że nie
jesteśmy razem, ale tyle razy przerabialiśmy to – Lou złapał
mnie za dłoń, głęboko spoglądając w moje oczy – Boję się o
ciebie. Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Przepraszam cię, Juliet. Wiem, że spieprzyłem wszystko, ale daj mi szanse. Nie będę
już się interesować tym co jest między tobą, a Andym.
-Ale –
przerwałam mu – Między mną, a tamtym idiotą nic nie ma.
Niewinny flirt, tyle.
-Nie wyglądało
to tylko na flirt. Jul, posłuchaj. Jeśli ci się spodobał,
rozumiem. Ale pamiętaj, że ja zawsze będę obok ciebie. Nieważne
co by się stało, zawsze będę.
-Wiem –
westchnęłam – Wiem Louis. I dziękuję – przytuliłam się do chłopaka, a on tylko mocniej mnie do siebie przyciągnął.
-------------------------------------------------------
Ważna notka pojawiła się w zakładce informacji! Więc zapraszam do zapoznania się z nią. Miłego weekendu!
Czytasz --> Komentujesz --> Motywujesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz