piątek, 24 sierpnia 2018

6. Przepraszam Cię, Juliet.

Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam, wtulona w ramiona bruneta, który przez cały czas siedział przy mnie. Kiedy się obudziłam chłopak nucił pod nosem piosenkę, więc nie przerywając mu, lekko podciągnęłam kołdrę i usiadłam, przytulając się do Andy'ego. Wystraszony, obrócił głowę, spoglądając na mnie.

-Śpiewaj dalej – uśmiechnęłam się lekko, kładąc głowę na jego ramieniu.
-Wyspana? - zapytał.
-Śpiewaj – przewróciłam oczami, gryząc wargę.
-Yhh – mruknął, poprawił się i zaczął nucić -
„All my life I played it right
Turned my back on my dreams
And what I believed in
Yeah, while I take a stand
I won't walk away
I'm gonna find a way
Let go of all of these feelings
Save me”
-Mmm – rozmarzyłam się – Cudowne.
-Dziękuję – lekko się zaśmiał, po czym odwrócił się.
-To ja dziękuję – uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę, bacznie mu się przyglądając.
-Za co? - chłopak był wyraźnie zdziwiony moimi słowami.
-Za to, że mnie broniłeś przed Louis'em. Lou dobrze wie, że to dla mnie bardzo drażliwy temat, a jednak miał czelność o tym wspomnieć przy tobie – wywróciłam oczami.
-Wiem, że to nie moja sprawa, ale.. - widać było, że jest wyraźnie zmieszany – O co chodziło z tym porwaniem?
-Długa historia...
-Mamy czas.
-Nie opowiem ci jej. To nie twój interes – prychnęłam, wstałam i udałam się do łazienki, aby poprawić swój makijaż.

Wyglądałam potwornie. Włosy odstawały we wszystkie strony, a z makijażu nic nie zostało. Z wyjątkiem smóg po tuszu. Z szafki wyciągnęłam waciki i krem do demakijażu, i ostrożnie zabrałam się za wycieranie twarzy. Kiedy już byłam całkowicie bez makijażu, obmyłam twarz wodą i otarłam się ręcznikiem.

-Andy – krzyknęłam.
-Co?
-Idziemy na pizze?
-Pewnie – uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyciągnęłam z drugiej szafki kosmetyczkę.

Na początku nałożyłam cienie na powieki. Stwierdziłam, że mój dzisiejszy makijaż będzie mocny, więc postawiłam na brązowe cienie, czarną i grubą kreskę oraz sztuczne rzęsy. Następnie zabrałam się za fluid, potem puder, mocne konturowanie, róż, rozjaśniacz. Na koniec zostawiłam brwi, które pomalowałam dzisiaj dosyć lekko i postawiłam na czerwoną, matową szminkę. Włosy rozpuściłam, rozczesałam i musiałam użyć na koniec prostownicę, aby wyprostować włosy, które lekko się pokręciły. Kiedy wyglądałam już bardzo, ale to bardzo dobrze, zadowolona ze swojego arcydzieła na twarzy, wyszłam i udałam się do salonu, skąd dobiegały jakieś śmiechy.

-Whoooooa – usłyszałam za sobą znajomy głos, a po chwili czyjejś ręce znalazły się na mojej talii.
-Czego Ross? - wywróciłam oczami, odwracając się do przyjaciel przodem.
-Kiedy ty stałaś się taka piękna? - westchnął, przytulając się do mnie.
-Zawsze byłam – wyszczerzyłam się, na co chłopak cicho zachichotał.
-Ach, no tak – spoglądał na mnie, nad czymś rozmyślając – Idziesz gdzieś?
-Chciałam iść z Andym do pizzerii, ale jeśli wszyscy się tutaj zebraliście to mogę zamówić pizze do domu. Możemy też pooglądać jakieś filmy, a wieczorkiem skoczyć do jakiegoś klubu i zabawić się z naszym nowym koleżką. Niech wie, jak ludzie stąd potrafią się dobrze bawić. Oczywiście ty nie pijesz – zadecydowałam za blondyna, który otworzył buzię, ale po chwili pokiwał twierdząco głową.

Dobrze wiedział, że jak ja coś postanowiłam to tak musi być. Dużo osób mówi, że jestem uparta po ojcu, ale nie pamiętam go. Odszedł od mojej mamy, kiedy miałam 4 latka. Od tego czasu kontakt z nim się urwał. A raczej to ja zerwałam z nim kontakt. Jedyne co chcę od niego to pieniądze. A moja mama? Szkoda gadać... Zaczęła pić, po kilku miesiącach przerodziło się to w uzależnienie. Prosiłam wielokrotnie, aby poszła na terapie, ale ona miała mnie gdzieś. Kiedy zaczęłam pracować w pobliskiej kawiarence, aby zarobić na jakieś lepsze ubrania, matka podbierała mi moje oszczędności i wszystko przepijała. Jakieś 2 lata temu, kiedy wróciłam z szkoły zastałam matkę w tym samym fotelu, w którym zawsze siedziała. Tym razem było w niej coś dziwnego. Coś czego nie spotykałam nigdy wcześniej. Zamiast butelki piwa, moja mama trzymała w dłoni szklankę soku. Dla upewnienia się, podeszłam do kobiety i powąchałam trunek, który nie śmierdział alkoholem. Niestety, dla mnie było już za późno. Rodzice... ba... Matka miała mnie gdzieś, przez tyle lat, więc kiedy w lutym skończyłam 18 lat, wyprowadził się do własnego mieszkania. Ojciec żyje, bo płaci alimenty, a matka... Nie wiem, nasze ścieżki się rozeszły. Jestem pełnoletnia, mogę robić co zechce, nieprawdaż?

-Debilu, postaw mnie – krzyknęłam, kiedy Ross uniósł mnie, a ja oplotłam nogi w jego pasie.
-Za buziaka – wyszczerzył się.
-Ja to cię mogę tylko kopnąć w ten tłusty zad – zaśmiałam się dźwięcznie, a po chwili dobiegł mnie głos szatyna.
-Juliet – zaczął niepewnie niebieskooki – Możemy porozmawiać?
-Kto wpuścił tego pojebusa?! - wydarłam się na całe mieszkanie.
-Wszedł siłą – odpowiedział Andy, znajdując się w mgnieniu oka, obok mnie.
-Możemy porozmawiać? - powtórzył swoje pytanie Louis.
-Tak, pewnie – przewróciłam oczami, a Ross odłożył mnie na podłogę – Zostawicie nas samych?
-Tak – mruknął niepewnie Andy.
-Zamówię pizze w tym czasie – Ross zabrał z blatu telefon i udał się z szatynem do salonu.
-Czego chcesz? - warknęłam, a następnie wskoczyłam na blat i usiadłam.
-Przeprosić – westchnął szatyn, podchodząc do mnie – Nie powinienem tak reagować, ale poniosło mnie. Ten debil bezczelnie się na ciebie gapił, a ty nic sobie z tego nie robiłaś. Wiesz jak się poczułem?! Wiesz?!
-Po pierwsze się na mnie nie drzyj – warknęłam – A po drugie nie jesteśmy razem, więc mogę robić co mi się żywnie podoba.
-Ja wiem, że nie jesteśmy razem, ale tyle razy przerabialiśmy to – Lou złapał mnie za dłoń, głęboko spoglądając w moje oczy – Boję się o ciebie. Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Przepraszam cię, Juliet. Wiem, że spieprzyłem wszystko, ale daj mi szanse. Nie będę już się interesować tym co jest między tobą, a Andym.
-Ale – przerwałam mu – Między mną, a tamtym idiotą nic nie ma. Niewinny flirt, tyle.
-Nie wyglądało to tylko na flirt. Jul, posłuchaj. Jeśli ci się spodobał, rozumiem. Ale pamiętaj, że ja zawsze będę obok ciebie. Nieważne co by się stało, zawsze będę.
-Wiem – westchnęłam – Wiem Louis. I dziękuję – przytuliłam się do chłopaka, a on tylko mocniej mnie do siebie przyciągnął.


-------------------------------------------------------
Ważna notka pojawiła się w zakładce informacji! Więc zapraszam do zapoznania się z nią. Miłego weekendu!

Czytasz --> Komentujesz --> Motywujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

14. Nic o mnie nie wiesz.

-Siema! - usłyszeliśmy dosyć znajomy głos oraz donośne kroki. -Zapraszałeś kogoś? - spojrzałam podejrzliwie na Ross'a, który już wc...